wylewki - tamat zaliczony, zapomniany :P
W poniedziałek tak jak było umówione około 9.00 przyjechali panowie od wylewek. Porozkładali sprzęt i zabrali się do pracy. Że było ich kilku praca szła ładnie i sprawnie.
Nic też dziwnego w tym, że akurat u nas spaliło im się w połowie pracy sprzęgło od maszyny (znaczy tego agregaru co miesza piach z cementem), trzeba było ściągać drugą. Mieliśmy przez to około 2 godzinne opóźnienie. Jak już maszyna pracowa zabrakło kilku worków cementu (Tomasz musiał używać swojego wdzięki i kombinować cement po godzinach otwarcia ). Dzień był pełen przygód, ale to nic, najważniejsze, że temat wylewek można uznać za zakończony.
Panowie ładnie się postarali i tam gdzie mają być płytki zrobili posadzkę nieco wyżej, co to by potem było równo z parkietem. Spadek w garażu też zrobili (tyle, że mówili, że w drugą stronę , jak polecimy na budowę to sprawdzę hihihhi)
Fotki słabe, bo z poniedziałku i tylko kawałka góry, wczoraj nie zaglądaliśmy na budowę, bo i tak nie moglibyśmy wejść do środka .
To ta nieszczęsna maszyna co sie popsuła
a to już nasze podłogi, och jak jak marzę, żeby już na nich parkiety i płytki układać - cholera strasznie niecierpliwa sie zrobiłam
Komentarze