koniec z górami przed domem i ciemnością w salonie
Ni mniej ni więcej tylko od 29 maja paskudne góry ziemi szpeciły widoki przed domem, za domem, obok domu.... fakt mieliśmy prywatne góry, ale wątpliwego uroku do tego stopnia, że nawet zdjęć im za wielu nie zrobiłam
swego czasu Tomek nawet próbował je upiększać, z marnym skutkiem niestety
w końcu po 300 telefonach, 100 przesunięciach terminu, równie wątpliwej jakości jak góry - fachowiec, zlitował się i rozplantował ziemię
Tomek ma teraz trochę pracy, bo poprawia 'po swojemu' po panu niezdolnym. Ale idzie mu całkiem fajnie, pod koniec tygodnia jak dobrze pójdzie na podjazd i wejście do domu wysypiemy tłuczeń, żeby jakoś przetrwać jesień i zimę....
dużo nam jednak jeszcze tej ziemi brakuje.... utopimy w niej pewnie jeszcze dużo kasy, 8 przywiezionych wywrotek to zdecydowanie za mało
No a teraz prezentacja końca ciemności w salonie. Kable w suficie wisiały nad wyraz długo, aż zdążylismy się do nich przyzwyczaić . Teraz czas na zmiany, kupilismy lampy
i wersja zapalona
Kupiliśmy do nich ledowe żarówki, cena powalająca 46 zł sztuka, mają po 132 diody, pobór energii zaledwie 6W, ale póki co (około godziny) moje oczy nie mogą przywyczaić sie do koloru światła które dają... mam nadzieję, że to się zmieni, bo wywalenia zarówek za bagatela 100zł nie przewiduję