piątkowe zmagania z wieńcem
Szczęśliwie wieniec został zalany
Oj ciężki był to dzień, namawiałam Tomka na betoniarkę z pompą (bo szybko i mniej męcząco), ale Tomek się uparł....
i robił beton
wywalał w taczkę, a z taczki do wiader
i nimi nosił na górę (budowanie konstrukcji ulatwiającej tą pracę, było dla Tomka bezsensownym pomysłem)
a później z wiaderek w szalunek
dalsza praca była moja - 'patyczkiem dziubałam beton' żeby doleciał tam gdzie powinien:D i potem gładziłam (nie umiałam sobie tylko wykonując tą skomplikowaną czynność zdjęcia zrobić :))) )
O 19.30 skończyliśmy
nie wiem ile to na metry, ale wlaliśmy w ten wieniec 8 wielkich betoniarek
W oczekiwaniu na kolejną dostawę betonu zrobiłam Tomkowi 'prezent' :DDD
a on się wkurzył i powiedział "że teraz murarze się będą z niego śmiać". Chciałam dobrze, a wyszło jak zwykle :)))))
W sobotnie popołudnie miałam sprzątać (znaczy wymiatać resztki cegieł, skruszony beton itp), zaczęło jednak lać i plany wzięły w łeb....
Korzystając z chwili wolnego zaczęłam haftować obraz do sypialni :)) jak go kiedyś skończe będzie wyglądał tak
P.S.
dziękuje za wszytskie Wasze wpisy, czytanie ich to dla mnie niekończące się wzruszenia...
DZIĘKUJĘ