wiankowo - gładziowe przygody
Jakiś czas temu napomknęłam o naszych przygodach z kładzeniem gładzi. Nie były to ani fajne ani miłe przygody niestety. Dziś chwilę o tym, o co chodziło...
Panowie zaczęli kłaść gładź na ściany, w domku (mimo moich wielkich gipsowych sprzeciwów) zaczęło się robić gładziutko - ślicznie . Ponieważ w domu było dość ciepło gładź szybko schła na ścianach..... cudo poprostu..... i tu ZONK!!!
Następnego dnia ranem zachodzimy na budowę, a tam naszym oczom ukazuje się koszmarny widok
Tam gdzie przebiegał wieniec gips płynął po ścianach (po lewej stronie nawet lekko to widać)
O jakimkolwiek 'schnięciu' nie bylo mowy. Na gipsie robiły sie paskudne, mokre pęcherze
POPROSTU ZAŁAMKA myślałam że mi serce pęknie, od razu odechciało mi sie gładzi i w sercu przeklęłam moment w którym jednak zdecydowaliśmy się kłaść gips...
Dlaczego tak się stało? Powodów było kilka:
- niska temperatura na zewnątrz, która akurat wtedy spadała do około - 12*C
- wysoka temperatura w domu oscylująca nawet w granicach 28*C (piec grzał sie do czerwoności, by suszyć gładź)
- szczelnie zamknięte okna (jakoś i majstrom i nam zabrakło wyobraźni, by dać gdzieś ujście wilgoci, łudząc się, że wysoka temperatura w domu załatwi wszystko)
- NIEOCIEPLONY WIENIEC (mieliśmy to zrobić, ale w końcu nie wyszło, trochę z braku czasu, trochę z lenistwa, trochę z braku przekonania, że na 100% należy to zrobić) - i wyszło w najmniej oczekiwanym momencie
Dziś sytuacja jest już opanowana, gładź pięknie schnie, nie robią się wodne bulbki - choć wianek i tak w niektórych miejscach znać
miejsce, w którym wówczas ciekł gips, dziś jest już zupełnie suchy
Bałam się, że robienie gładzi trzeba będzie przesunąć w czasie i to bardzo opóźni wszystko... albo nie daj Boże będą nam tynki odpadać....
Także moi mili rozpoczynający zabawę z budową, jeśli zamierzacie wykańczać swoje domki zimą ocieplajcie swoje wieńce... zawsze to więcej spokoju w kieszeni ...