Takie tam... machanie szpadelkiem
Wczorajsze popołudnie mimo 30 stopniowego upału spędziliśmy na budowie (jakoś tak chce nam się spędzać tam każdą wolną chwilę). Powoli będziemy przymierzać się do kopania fundamentów pod schody i taras, dlatego zalegające przed wejściem hałdy ziemi trzeba było wywieźć i rozplantować w innym miejscu. Na pierwszy ogień (i ostatni jednocześnie w dniu wczorajszym) poszło wejście, nie wyglądalo za ciekawie....
Po dwóch godzinach zaciętej pracy zarówno mojej
jak i Tomka (gołym okiem widać czyj udział był większy)
pozbyliśmy się tej paskudnej górki. W k o ń c u !!!
Zdecydowanie lepiej nawet fundament się odsłonił. Jeszcze kilka takich dni, a z pewnością użyję dysperbitu, który od wczesnej wiosny czeka cierpliwie na swoją kolej.
Utyraliśmy się bardzo, pewnie prościej byłoby zamówić koparkowego, przez dwie godziny obleciał by wokół domu wszystkie 'kupki' nie tylko jedną..... ale jak to my..... zresztą, cóż robilibyśmy czekając na murarzy