Zakupy z prądem :P
W końcu zaczyna znów coś się dziać na budowie (oczywiście nie to, żebyśmy mieli nadmiar wolnego czasu i się nudzili, nie nie :)) ). Ale dobrze. Bo ten ostatni przestój jakoś bardzo skutecznie oddalał radosną wizję przeprowadzki.
Wczoraj był u nas z wizytą nasz rodzinny specjalista od elektryki. Wizje układania kabli na ścianach były już różne, od tego że zrobimy to sami, przez to, że jednak kogoś weźmiemy idt itd. Stanęło jednak na tym, że robimy sami pod okiem fachowca (Marcina), znaczy on nam potłumaczy, porysuje, my (glównie Tomek zrobi) a później Marcin posprawdza - układ ok, a i kaski więcej w kieszeni.
Żeby robić było z czego, były zakupy (chyba raczej ich część)
potem narada rodzinna, co i gdzie, ze wszytskim poszło w miarę łatwo poza łazienką i kuchnią. Do tej pory nie wiem w jakiej odległości od siebie i na jakiej wysokości kinkiety przy lustrze w łazience. No i kuchnia to moja zmora, bo np. przed snem zastanawiałam się gdzie się robi gniazdko do okapu przy kuchence i na jakiej wysokości gniazdka w fartuszku.... oj masa tego .
Tęsknie za blogiem i za Wami wszytskimi, a często popołudniu jest tak, że nie mam jak komputera włączyć (!teraz pisze z pracy! ciiiiiii)
P.S.
Blanka poszła do przedszkola.... to jakiś koszmar, każdego ranka mamy tragedię rodzinną