ciemno... cicho... głucho... ale za to ciepło
No tak wszyscy zauważają, że mój zapał blogowy opadł.... nawet Blania do niedawna słysząca 'poczekaj chwilkę tylko uzupełnię bloga' mówi ostatnio 'mamusiu ty coś bloga nie piszesz wcale'.....
.....nie piszę bo nie chcę się denerwować, bo nie mam co pisać.... beznadzieja ogólne....
Ekipa, która na początku listopada miała nam podwieszać sufity do tej pory się nie pojawiła, miało być za tydzień po Wszytskich Świętych potem jeszcze za tydzień, potem na początku grudnia, potemm koło 15 a tymczasem mamy juz prawie święta.... przed świętami raczej się nie pojawią (bo kto by zaczynał robotę przed świętami?), po świętach kto wie.... a może po nowym roku.... tylko którym... nie chce mi się już denerwować
... co robimy? Tomuś codziennie pali w piecu a ciepło ucieka nieocieplonym dachem.... powód wiadomy! a poza tym chodzimy do pracy (ja ostatnio mam jej baaaardzo dużo), biegamy do nowego domku - powyobrażać sobie jakby to było już mieszkać - i wtedy radość miesza się z wkur......m że robota stoi......i tak to....
mam w aparacie zaległą relację z podłączania szamba, dzielnie z mężem walczyliśmy nawet mi się łopatą udało pomachać - może się w końcu zbiorę i zrzucę zdjęcia na komputer
zamówiliśmy kominek, elementy już czekają w domku na złożenie, panowie przyjdą we wtorek więc może w święta rozpalimy w kominku po raz pierwszy
jestem na etapie wybierania płytek... no w tym temacie też wolę się nie wypowiadać
dziękuję Wam za odwiedziny mimo, że tak tu cicho i za wszytskie dobre słowa, aż mi się czasem oczy szkliły ze wzruszenia... dziękuję
i chciałam tylko powiedzieć jeszcze że podgladałam systematycznie Wasze zmagania i nie zapomniałam o mojej blogowej ekipie, choć wstyd mi, że chciało mi sie logować, żeby napisać komentarz
ale elaborat mi wyszedł.... wracam .... na poważnie....