...ciągle pada...
właśnie znów nas wygoniło z działki ....
a mnie to padanie zaczyna przyprawiać o nieustające wkurzenie!!! bo ileż można znieść, tej ciągle lejącej się wody z nieba???
warzywnik się topi, że o pomidorach już nie wspomnę... pewne będą, ale zamiast z własnej grządki to ze sklepu trawa po kolana, niestety nijak nie możemy zgrać godzin naszej pracy i weekendów z aurą za oknem... jak tak dalej pójdzie to potrzebna będzie bardziej zaawansowana technologicznie kosiarka rotacyjna, bo nasz żuczek rady nie da...
z bardziej radosnych wieści... wczoraj przywieźli nam drzewo... w sumie nie wiem czy to radosna wiadomość dla mnie, bo mój mąż - maniak rąbania, w domu chwili teraz nie posiedzi ale niech będzie. Prezentuje się dość imponująco .... Tomek mówi że w następnym roku już nie będziemy musieli go kupować... nie wiem tylko czy mu wierzę
po drugiej stronie działki kopią rury z gazem... my sobie jednak odmówiliśmy tej przyjemności... domu ogrzewać gazem nie będziemy, bo mimo, że fajnie, wygonie i czysto, to jednak drogo, a do samej płyty gazowej nie opłaca się robić przyłącza (sąsiad ,mam nadzieję, się za fotkę kawałka jego własności nie obrazi)
a na koniec, mała zapowiedź tego co będzie wkrótce... zrobiliśmy taras w końcu zostało jeszcze kilka drobiazgów do skończenia, ale pierwsza kawka już za nami ....
pozdrawiam ciepło, miło i słonecznie, tak wbrew temu co za oknem