płakać mi się chce :(((((
Początek lipca był dla nas bardzo pracowity, bo był czasem kończenia rzeczy niedokończonych, miałam dać radosny wpis, a będzie raczej depresyjny.
Wczoraj spędziłam ponad 3 godziny na plewieniu badylek dziś wybierałam sie porobić zdjęcia, nie zdążyłam trwało 15 minut to coś
i ogórków już raczej nie będzie w tym roku, potłuczone, wyłamane liście, poszatkowane urośnięte już ogórki
pory i selery podobnie, liście pocięte połamane
marczewka podzieliła los koleżanek, choć w sumie ona najmniej ucierpiała
buraczki
truskawki i poziomki, w sumie nie wiadomo co jest co, posadzone w tym roku poziomki właśnie zaczynały kwitnąć
jabłoni, gruszy, wiśni już nie pokazuję, dżem leży na trawie, wystarczy włożyć w słoiki i zapasteryzować
a tu.... cóż lodu mamy tyle pod każdą rynną, że obdzielę pół Polski, tak więc zapraszam na drina, bo w sumie teraz to już tylko się napić
Tomek mnie pociesza mówiąc "Sylwiu daj spokój, mogliśmy dziś spać przy otwartym oknie" .... i w sumie racja, był moment, kiedy myślałam że już po oknach w dachu, grad był wielkości żółtek od jajek
Spokojnej nocy