sobotnia misja specjalna
W piątkowy wieczór przy kolacji dostaliśmy z Tomkiem olśnienia - nikt nie pomyślał o tym, że nie ma ocieplenia nad wiatrołapem i jak przykryją daszek folią i blachą to nikt juz sie tam nie dostanie poza mrozem zimą - całkiem niechcący mogliśmy mieć wtedy szron na ścianie przy schodach
Ponieważ sobota zapowiadała się dośc rozrywkowo, pobudka była super ranna, pożyczylismy sobie rusztowania od dachowej ekipy (żeby naszych nie znosić z poddasza) i heja
jak wlazłam tam na górę, to się lekko załamałam, w swojej naiwności myślałam, że ktoś zatroszczył się o porządek nad wiatrołapem (mimo, że nikt tam już zaglądał nie będzie), niestety było jak na załączonym obrazku + jeszcze kilka cegieł i kawałków pustaków
po chwili ze zmiotką i szufelką zrobiło sie bardziej przyjemnie
potem zabrałam się za 'gile' z zaprawy, strasznie mnie denerwowały
tak było zdecydowanie lepiej :)))
Tomaszek transportował na górę zakupiony skoro świt styropian
i mieszał klej na dole
ja zajęłam sie docinaniem i klejeniem styropianu (po pierwszym razie mam wrażenie, że może zbyt rozpustnie obchodziłam sie z tym klejem, ale co tam, najważniejsze, że wszystko dobrze trzymało się ściany)
Płyty styropianowe ułożyliśmy też na dole, a potem Tomek znów mieszał, tym razem zaprawę i to w taczce bo jak na złość pożyczyliśmy dzień wcześniej sąsiadom betoniarkę
a jak już namieszał to po rusztowanku, wiaderkiem.....
.....dalszym dziełem zajmowałam się ja :))
wibrowałam i głaskałam :)), efekt końcowy był zadowalający, no i najważniejsze, tego szronu zimą nie będzie :))
Potem małe sprzątanko i po robocie nie było śladu
.... poszliśmy na imprezę